Cóż, trzeba przyznać, że długo mnie tu nie było. Jakoś nie przywykłam do pisania bloga, zdecydowanie wolałam uzupełniać fanpage (znajdziecie go oczywiście tutaj), niemniej jednak postanowiłam, iż przybliżę Wam nieco proces powstawania moich mikroobrazów. Mam taką
politykę pracy, że oprócz realizacji inspiracji własnych, z chęcią poddaję się
życzeniom innych. Zlecenia na zamówienie mają tę zaletę, iż odbiorca jest gwarantowany,
a ja dodatkowo realizuję się w projektach, które mnie samej nie przyszłyby do głowy.
Ale jest jeszcze trzecia możliwość: klient wie, jaki motyw mamy wziąć pod lupę,
nie ma jednak żadnej ostatecznej koncepcji. I o tym właśnie dzisiaj Wam
opowiem.
Z Kinią
(notabene moją imienniczką) znam się od lat kilkunastu: poznałyśmy się w
liceum, a ja podjadałam jej cukierki. :) Aktualnie Kinga jest mamą
siedmioletniej Leny i postanowiła zrobić jej prezent z okazji zakończenia roku
szkolnego. Koniecznie kolczyki, a tematem przewodnim miało być coś związanego z
Harrym Potterem. Po dłuższym zastanowieniu zaproponowałam herb Hogwartu, a
Kinia zaaprobowała ten pomysł. O tym, że będzie trudniej niż w zimie na Mount
Everest dowiedziałam się później. ;)
Początek
jest zawsze taki sam: szlifowanie drewna aż osiągnie ono satynową gładkość.
Niestety, czasem oznacza to lekkie cierpienia przy uszkodzeniu skóry dłoni,
ponieważ na tym etapie praca w rękawiczkach nie jest możliwa, bo zahaczają
o papier ścierny i zwyczajnie utrudniają pracę. Żeby
zatem sobie to dość czasochłonne zajęcie uczynić przyjemniejszym bywa np. tak:
Tym razem Dilmah jagodowo-waniliowa, ale repertuar się zmienia :) |
Jednakże
ostatnio etap szlifowania zaliczyłam na własnym balkonie, w nieziemskim upale,
odziana tylko w szorty i górę od kostiumu kąpielowego, więc moje plecy płonęły
żywym ogniem przez kilka dni. :)
Kiedy drewno
jest już jedwabiste w dotyku, powstaje szkic. Zazwyczaj bez większego trudu
jestem w stanie narysować wzór na jednym szablonie, z drugim bywa gorzej. :) W
miarę możliwości staram się, aby oba rysunki były precyzyjne i możliwie
identyczne, co nie zawsze jest całkowicie osiągalne. Nie używam kalki ani podobnych metod, w
końcu to rękodzieło, a nie zabawa w powielanie. Tutaj najtrudniejsze okazało
się w miarę dokładne odwzorowanie zwierząt z herbu. Szkicowanie ołówkiem
postaci mniejszych niż 1
centymetr, z możliwie dużym zachowaniem detali nie jest
takie proste, jak mogłabym sobie tego życzyć. :)
Póki co, wygląda to jak plątanina ołówkowych kresek, ale uwierzcie na słowo - to ma sens! :) |
Pamiętacie
przedszkolne kolorowanki? To w dużym uproszczeniu kolejny etap mojej pracy.
Nakładanie kolorów zaczynam od najjaśniejszych barw, przy czym każdy kolor
nakładam przynajmniej dwukrotnie. Nie używam farb akrylowych czy innych
preparatów o gęstej konsystencji. Moje ulubione farby są płynne niemal jak
woda, więc aby nie doszło do pomieszania odcieni, kolory nakłada się w dużych
odstępach czasu, aby każda barwa zdążyła porządnie wyschnąć. To może trwać
nawet kilka dni! Co więcej, farby te potrafią też wchłaniać się w drewno i
rozlewać się po wyżłobieniach od cięcia, a to niszczy całą pracę. Dlatego tak ważne
jest wcześniejsze staranne oszlifowanie powierzchni – na idealnie gładkim
drewnie takie niespodzianki w zasadzie się nie zdarzają. Oczywiście można
podjąć tu dyskusję o rodzajach farb – zdaję sobie sprawę, że miłośnicy akryli
mają łatwiej :) Rzecz w tym, że nie lubię iść na łatwiznę, a dodatkowo wybrane
przeze mnie farby pokrywają drewno pięknie błyszczącą lakierowaną powierzchnią,
co nie tylko sprawia, że całość prezentuje się bardziej atrakcyjnie, ale
zwiększa też trwałość kolczyków.
Widzicie desenie na tłach w każdym segmencie? :) |
Ostatnim etapem jest konturowanie, czyli dość żmudna praca
wymagająca cierpliwości i pewnej ręki. Używam do tego pędzelka cienkiego jak
włos. Ten etap pracy to przysłowiowa kropka nad i. Potem wystarczy już tylko
doczepić bigle.
Schną. Jeszcze pozostaje zmiękczenie linii. |
I na koniec – dzieło, a raczej dwa, w pełnej krasie. Pełne
wymiary przywieszek to 3x4 centymetry. Dla porównania: pudełko zapałek ma
wymiary 3,8x5,3 cm.
Jak Wam się podoba? :) Lena podobno piszczała z radości. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz